Znaleźliśmy się na wzniesieniu górującym nad doliną rzeczki Kamionka. Z tego miejsca, mogą państwo podziwiać charakterystyczny krajobraz Grzędy Sokalskiej z nieregularnie falującymi wzgórzami.
W dolince mogą Państwo dostrzec zabudowania kolonii Telatyn. Osiedle zostało stworzone w II połowie XIX wieku na gruntach dworskich przez przybyszy z Małopolski.
Samotny krzyż stojący wśród pól jest świadkiem historii sprzed ponad stulecia: zapomnianej tragedii ludności cywilnej podczas I wojny światowej. Front austriacko-rosyjski, który przeszedł przez te ziemie w sierpniu 1914 roku, przyniósł wiele cierpień mieszkańcom Grzędy Sokalskiej.
Świadczy o tym nagrobek Jana Anioła, mieszkańca kolonii Telatyn. Jego akt zgonu jest lakoniczny: podaje, że mężczyzna został „zabity we wsi Telatyn i tam pochowany w drugiej połowie sierpnia podczas działań wojennych z Austro-Węgrami”. Źródła historyczne nie zanotowały szczegółów jego tragicznej śmierci, ale są one przekazywane w tradycji rodzinnej. Według tych opowieści, w czasie, gdy w okolicy stał front, w niewyjaśnionych okolicznościach zginął austriacki żołnierz. W związku z tym wydarzeniem, wojskowi (w jednej z wersji tej historii byli to „Madziarzy”) zatrzymali przypadkowego przechodnia. Był nim właśnie pięćdziesięciolatek Jan Anioł. Według jednego z wariantów historii, niósł on ze sobą jakiś dziwny przedmiot, który wzbudził podejrzenia u żołnierzy. Mężczyzna został zaprowadzony do pobliskiego domu. Jego mieszkańcy, chociaż dobrze znali Anioła, nie potwierdzili jego tożsamości - być może dla żartu. Wojskowi wzięli ich słowa na poważnie i uznali mężczyznę za rosyjskiego szpiega, po czym pozbawili go życia. Ze względu na toczące się działania wojenne, bliscy nie mogli pochować zmarłego na cmentarzu parafialnym w Rzeplinie, który znajduje się trzy kilometry w prostej linii na południe od miejsca, w którym jesteśmy. Dlatego też, ciało mężczyzna zostało pochowane właśnie w tutaj, na polu należącym do Anioła.
Żona Jana, Józefa Anioł z domu Sadkowska, zmarła kilka lat po mężu: w 1919 roku. Przyczyną jej śmierci była podobno hiszpanka: grypa, której pandemia zdziesiątkowała ludność zmęczonej wojną Europy. Rodzice Jana Anioła jeszcze przed wojną wyjechali do pracy w Ameryce, gdzie zmarli.
Jak widać, w historii tej zwykłej wiejskiej rodziny, jak w soczewce skupiła się opowieść o zapomnianych i tragicznych losach ludności cywilnej w czasie I wojny światowej, a szerzej w XX wieku.
Obok grobu przez lata rosła rozłożysta lipa, zniszczona przez burzę w 2020 roku. Potomkowie Jana Anioła do dziś mieszkają we wsi Telatyn i opiekują się tym miejscem.